Motto

" Nie chodzi o to, żeby zmienić świnie przy korycie, tylko żeby zlikwidować koryto... "

26 gru 2010

Podatki - przykra konieczność...

   W dzisiejszym poście zajmę się tematem podatków. Rok 2010 zbliża się ku końcowi i za tydzień rozpoczniemy kolejny – 2011. Już pierwszego dnia stycznia będziemy zmuszeni powitać 23 % podatek VAT wprowadzony przez "liberalny" rząd pana Tuska. Brakuje im kasy a przecież tak trudno ograniczać i ciąć wydatki. O ile to łatwiej okradać ludzi żeby zdobyć pieniądze, które i tak przeżrą biurokraci i politycy.
   Oprócz wspomnianego VATu towarzyszy nam kilka innych podatków takich jak np. dochodowy lub od nieruchomości, gruntów czy akcyzy( to dzięki nim zamiast płacić za benzynę niecałe 2 zł płacimy około 5 zł). Cały system podatkowy naszego państwa jest po prostu skomplikowany i wadliwy.
   Jego podstawową wadą jest karanie bogatych i nagradzanie biednych. Ten kto jest bogaty lub chce się stać bogatym zostaje obciążany wyższymi podatkami przez co rodzi się chęć zostania biedniejszym. Jeśli podatki stanowiłyby duży ucisk dla biednych to z czasem byłoby ich coraz mniej ponieważ robiliby wszystko by stać się bogatymi a przy okazji bogaciłoby się całe społeczeństwo. W III RP jest zupełnie na odwrót. Na bogatych nakłada się duże podatki i w efekcie biedniejemy.
   Nikt nie przepada za oddawaniem swoich ciężko zarobionych pieniędzy i dlatego wiele osób robi wszystko aby ukryć swoje realne przychody przed urzędem skarbowym. Producent zamiast wymyślać nowy sposób na zmniejszenie kosztów produkcji musi rozmyślać nad planem wyprowadzenia w pole kontrolerów z urzędu aby w portfelu zostało mu więcej pieniędzy. Raz mu się uda a raz nie. Przez zbyt skomplikowane i wysokie podatki cierpi zarówno producent jak i konsument. Cierpi również skarb państwa. Przecież nie zasilają go wyłącznie pieniądze z podatków.
   "Władza podatkowania to władza niszczenia" jak powiedział sędzia Marshall jednak bez podatków państwo funkcjonować też nie może. Oczywiście podatki nie muszą być tak wysokie jak teraz! Krzywa Laffera (rysunek poniżej) doskonale pokazuje zależność wysokości podatków od wpływów do budżetu państwa. Zerowa stopa podatku przynosi zerowy wpływ do państwowej kasy jednak maksymalny podatek to również zerowy wpływ. Przez bardzo wysokie podatki spada produkcja. Jak łatwo się domyślić pomiędzy zerowym podatkiem i maksymalnym istnieje stawka podatku przynosząca maksimum dochodów do budżetu państwa.
   Podatek dochodowy to niewątpliwie jeden z największych absurdów istniejących w państwie. To wprost nielogiczne karać człowieka za pracę a z drugiej strony nagradzać za to, że nie pracuje zasiłkiem dla bezrobotnych. Nie ma się co dziwić, że istnieje bezrobocie. Większość niepracujących to i tak osoby pracujące na czarno. Podatek dochodowy oprócz demoralizowania społeczeństwa przyczynia się również do obniżenia wzrostu gospodarczego państwa. Dla przykładu można podać Stany Zjednoczone, które dawniej posiadały około 20 % stopę wzrostu a po wprowadzeniu wyżej wymienionego podatku spadła ona do 3 %.
   Bez obniżania podatków nie można mówić także o walce z bezrobociem. Jest to niemożliwe. Im niższe podatki tym niższe ceny i ludzie kupują więcej. Wzrasta popyt na produkty. A jeśli wzrasta to ktoś te rzeczy musi produkować przez co pojawia się więcej miejsc pracy. Tak eliminuje się bezrobocie.
   Do istnienia państwa wystarczyłyby 3 proste podatki:
·    Podatek od posiadanej powierzchni gruntu
·    Podatek od nieruchomości
                ·    Jednolity i niski podatek od każdego obywatela 
   Te 3 podatki cechowałoby to, że byłyby niskie, równe dla wszystkich oraz nieskomplikowane. I dzięki tym 3 podatkom i ich 3 cechom większość problemów państwa i całego społeczeństwa zostałaby rozwiązana.
   Polecam przesłuchać ten utwór poruszający temat podatków: http://rutra701.wrzuta.pl/audio/9x1v5iihaMI/skiba_korwin-mikke_-_podatki

18 gru 2010

Niehumanitarna metoda zapobiegania czyli kilka słów o prewencji...

  Istnieje takie słowo w naszej mowie jak PREWENCJA. Wielu osobom ono się bardzo dobrze kojarzy i zapobieganie uważają za coś świetnego. Zapobieganie różnym wypadkom, chorobom, wykroczeniom. Wprost doskonały pomysł prawda? Prewencja jednak taka piękna nie jest. No oczywiście nie mogę powiedzieć, że zapobieganie chorobom i rozprzestrzenianiu się ich jest złe. W tym (prawdopodobnie jedynym) przypadku się zgodzę z tą zasadą. Ale tylko w tym! 
  Warto sobie zadać pytanie czy prewencja może nas czegoś nauczyć? Odpowiedź jest prosta - oczywiście, że nie. Człowiek uczy się na błędach a zapobieganie popełniania ich jest często wręcz krzywdzące.
  Metodę prewencji można śmiało nazwać po prostu niehumanitarną. Korzystając z niej traktujemy człowieka nie jak istotę myślącą ale jak zwierzę. Przecież krowę lub konia trzyma się na łańcuchu, żeby nie wyszedł na drogę i nie wpadł pod koła samochodu.  
   Metoda ta również w zwyczajny sposób demoralizuje ludzi. Pan Janusz Korwin-Mikke powiedział kiedyś, że gdyby wszystkim ludziom związać ręce to ilość kradzieży spadłaby do 0 natomiast liczba złodziei wzrosłaby ponieważ każdy człowiek byłby uważany za potencjalnego rabusia.  
   Taką metodę stosuję się przy wychowywaniu małych dzieci ale dlatego, że nie myślą one jeszcze tak sprawnie jak dorosły człowiek i nie wiedzą co jest bezpieczne a co nie. Natomiast każdy normalny rodzic system prewencyjny zmienia na represyjny gdy dziecko jest już starsze. Gdy zrobi coś złego to zostaje po prostu ukarane w jakiś konkretny sposób. I właśnie w państwie powinna być stosowana wyłącznie metoda represji
   Zapobieganie dokonywania złych czynów, złych wyborów i zawiązywania złych umów jest zwykłym naruszaniem wolności ludzi a przy okazji wchodzi się w kompetencje Boga. Przecież człowiek musi mieć swobodną możliwość dokonywania wyboru pomiędzy dobrem a złem a ta możność jest nam zabierana na każdym kroku. 
  Nie można chronić się na siłę ludzi przed piciem, paleniem, ćpaniem oraz popełnianiem przestępstw. Złodziej, który dokonuje kradzieży powinien być świadomy konsekwencji i gdy zostanie schwytany ma być ukarany. Dla osoby ćpającej karą będzie choroba czy inne powikłania a dla kogoś kto zawarł niekorzystną umowę, strata pieniędzy lub innych dóbr materialnych. 
  Ja oczywiście jestem za tą drugą metodą, ponieważ uważam, że człowiek powinien być traktowany jak człowiek a nie jak zwierzę. I tyle :)

11 gru 2010

Obowiązkowa edukacja

   Żyjemy w świecie, w którym analfabetyzm został w sumie prawie całkowicie zlikwidowany. "Zawdzięczamy" to obowiązkowej edukacji i to właśnie ona będzie tematem dzisiejszego posta.
   Przez jednych przymusowa edukacja jest uważana za coś dobrego a przez innych za coś okropnego. Ja podzielam zdanie tych drugich. Wszystko co przymusowe narusza wolność i jest po prostu złe.
   Dawniej uczyły się tylko niektóre osoby. Jeśli chodzi o wczesną edukację, która uczy podstaw to korzystały z niej np. dzieci ludzi bogatszych (warto zaznaczyć, że była to tok nauczania indywidualnego – z takiego najwięcej się wynosi) a ich rówieśnicy, których rodziny miały gorszą sytuację materialną zdobywały doświadczenie w pełnieniu jakiegoś zawodu typu piekarz, kowal, szewc itd.
   I czy to było takie straszne, że nie każdy mógł z edukacji korzystać? Nie! Ludzie jakoś żyli i nie buntowali się z tego powodu. W społeczeństwie byli matematycy, sędziowie itp czyli ludzie, którzy skończyli szkołę ale oprócz nich istniała również grupa osób bez wykształcenia, które pełniły bardzo ważną rolę w społeczeństwie jak np. już wcześniej przeze mnie wspomniany piekarz – bardzo ważny zawód.
   A teraz wracamy do czasów obecnych. Obowiązkowo uczą się wszyscy do 18 roku życia. Rządy państw wchodzą w kompetencję rodziców i każą im wysyłać dziecko do szkoły by uczyło się rzeczy w większości przypadków kompletnie niepotrzebnych. Naruszają wolność tych ludzi i nie dają im możliwości wyboru. Uczniowie siedzą po 7-8 godzin w szkole a większość z nich  sprawia wrażenie uczenia się i rozumienia tego jak jest zbudowana komórka organizmu, jakie są funkcje poszczególnych organelli oraz na czym polega Teoria Ewolucji i Newtona.
   W szkołach uczy się można powiedzieć zaawansowanej matematyki w czasie gdy często większość klasy nie potrafi nawet dobrze wykonywać najprostszych działań typu dodawanie/odejmowanie itd. Na języku polskim uczniowie dokonują rozkładów zdań a połowa klasy nie potrafi napisać listu czy streścić książki. Wspomniałem na początku posta o zlikwidowaniu analfabetyzmu. Pisać i czytać może wszyscy potrafią ale też pozostawia to bardzo wiele do życzenia. Nawet w liceum zdarzają się przypadki, które nie potrafią płynnie czytać!
   Tak mniej więcej wygląda właśnie obowiązkowa edukacja. Dzięki niej mamy do czynienia z grupą ludzi wykształconych, pozornie wykształconych oraz niewykształconych. Jak widzicie pojawiła się 1 dodatkowa grupa. Osoby pozornie wykształcone to właśnie wytwór edukacji przymusowej. Właśnie przez tą grupę (chociaż w sumie to bardziej przez sam fakt istnienia takiej formy nauczania) prestiż uczonego bardzo mocno spadł i taki człowiek prawie w ogóle się nie liczy. Jest otaczany przez grupę ludzi, którzy udają, że coś wiedzą i to właśnie na udawaniu, że coś się wie opiera się ten system edukacji.
   Są ludzie, którzy chcą się uczyć i zdobywać wiedzę ale są też tacy, którzy tego robić nie chcą i doskonale to widać. Wystarczy spojrzeć na swoją klasę. Jedni dostają głównie dobre oceny, innym idzie raz dobrze raz gorzej a jeszcze innych nauka kompletnie nie interesuje czego skutkiem jest dostawanie niezbyt dobrych ocen (1 i 2) Rodzic dziecka, które dostaje same złe oceny i nauka go nie fascynuje powinien mieć możliwość podjęcia decyzji o wysłaniu swojego syna lub córki do miejsca (warsztat samochodowy itd.), gdzie nauczy się pracy aby w przyszłości mógł/mogła zarabiać. Nie każdy jest orłem ale kogoś kogo nie interesuje nauka może zainteresować wkręcanie śrubek, szycie butów albo naprawianie czegoś. Poświęci czas do nauczenia się tego i zdobędzie zawód.
   Świat potrzebuje nie tylko wielkich umysłów ale też sportowców, szewców, kierowców i robotników. Dziecko, które nie ma predyspozycji do nauki, w przyszłości może zostanie drugim Adamkiem, Kubicą, Małyszem czy Pudzianowskim i będzie w ten sposób zarabiało i dostarczało rozrywki ludziom. Rząd nie powinien hamować rozwoju młodych ludzi w różnych kierunkach a tym bardziej nie powinien zajmować się sprawami związanymi z edukacją bo to nie urzędnik z Ministerstwa Edukacji wychowuje dziecko i wie co jest dla niego dobre tylko rodzic.
    Oprócz wcześniej wymienionych wad jest jeszcze jedna. W szkołach klasy mają na ogół od 15 do 30 osób. To bardzo dużo. Jak wiadomo nie każdy jest zdolny i nie promieniuje wiedzą. Śmiało można powiedzieć, że często większość osób jest po prostu głupia i woli się zabawiać niż uczyć. I to jest zagrożenie dla kilku inteligentnych i zdolnych ludzi. Przebywają w ciągu dnia po 7h  w klasie z osobami o sporo niższym poziomie intelektualnym i na tym tracą. Jest takie powiedzenie „ Z kim przystajesz, takim się stajesz”. Ci inteligentni nabierają z biegiem czasu cech od głupszych (nie mówię, że osiągną taki poziom jak ci drudzy) czy tego chcą czy nie. Oni po prostu, źle na nich wpływają. Zaburzają i hamują ich rozwój, który w indywidualnym toku nauczania lub w góra 3 osobowej grupie byłby szybszy i bardziej efektowny.
   Prywatna indywidualna edukacja przynosi największe efekty a jak ktoś chce dowodu to proszę spróbować nauczyć się dobrze języka obcego w szkole w grupie 15 osobowej. To prawie niewykonalne. Język taki rozwiniemy co najwyżej na poziomie przeciętnym. Gdy chcemy się uczyć języka to zapisujemy się na prywatne lekcje i wtedy potrafimy o wiele więcej.

5 gru 2010

ZUS i emerytury

   Temat na dzisiejszego posta znalazłem przeglądając portal wp.pl. W dużym skrócie dotyczy on problemów ZUSu. No a jakie problemy może mieć ZUS jak nie finansowe :) Tutaj macie link do tej wiadomości: http://emerytury.wp.pl/kat,7531,title,ZUS-nie-ma-pieniedzy-na-swiadczenia-ratunkiem-sa-dzieci,wid,12915679,wiadomosc.html?ticaid=1b5dc&_ticrsn=3
   No więc tym "biedakom" kończy się kasa. Wydają więcej niż mają przychodów ze składek a jak nie mają pieniędzy to się zapożyczają w bankach. A jak się zapożyczają w bankach to przy okazji "pomagają" długowi publicznemu rosnąć. Niestety nie mogą brać tak w nieskończoność pożyczek i wtedy skończy się to tym, że kilka milionów ludzi nie dostanie emerytur.
   No właśnie. Emerytury. Piękna rzecz, co? Płacisz przez kilkadziesiąt lat składkę i nie musisz się martwić, że na starość Ci pieniędzy zabraknie. No istne dobrodziejstwo. Kto mógł wpaść na tak genialny pomysł? Ano KRÓTKOWZROCZNA LEWICA.
   Chcieli "dobrze" a i tak wyszło jak zwykle czyli źle. Lewacy pogorszyli przez to swoje dobrodziejstwo sytuację wielu ludzi w wieku poprodukcyjnym. Ale to nie wszystko! Oprócz tego przyczynili się do zmniejszenia przyrostu naturalnego. Przymusowa składka zaczęła "zabijać" w pewien sposób rodzinę. Skoro człowiek zdał sobie sprawę, że jest niezależny od dzieci to po co miał się o nie starać. Przecież wszyscy płacą składki więc COŚ dostanie na starość.  Nie mówię, że wszyscy nie chcą mieć dzieci i uważają to za nieopłacalne. Mamy na świecie jeszcze trochę normalnych ludzi. Kiedyś jednym z powodów dla, których decydowano się na dzieci była chęć zapewnienia sobie szczęśliwej starości. Dorosłe dziecko miało utrzymywać rodziców gdy już nie pracowali. Teraz większość emerytów za dużo pieniędzy nie ma a ich dzieci muszą płacić przymusową składkę przez co mają mniej ciężko zarobionej kasy i nie zawsze rodzicom mogą pomóc.
   Wracając do przyrostu naturalnego. Lewica tak naprawdę nie lubi dużej liczby dzieci bo oni uważają, że jak się rodzi ich więcej to zmniejsza się dobrobyt co jest jedną wielką bzdurą. Jeśli zmniejszy się liczba dzieci to w kolejnych pokoleniach na 1 pracującego będzie przypadało jeszcze więcej niepracujących. To logiczne ale ONI tego nie widzą i ich to nie obchodzi! A nie obchodzi ich dlatego, że są krótkowzroczni. Interesuje ich tylko to co było i to co jest TERAZ. A to co będzie za kilkadziesiąt lat... E tam. To nieistotne.